Thursday 9 April 2015

Soft Grit - Jak i gdzie?

Jak?

Jak się wspinać? Jak dojechać?  Jak przeżyć?

Na pytanie jak się wspinać, odpowiem - etycznie ;) Czyli wziąść sobie do serca, że skała i otoczenie ma zostać w dokładnie takim samym stanie, jak ją zastaliśmy. Nie zjeżdżajmy - zchodźmy. Nie wędkujmy łatwych problemów - wybierzmy łatwiejsze i przejdźmy je OS. Nie zostawiajmy śmieci. A jeżeli juz uparliśmy się na wild camping - weźmy sobie do serca, że określenie "toalety są wszędzie" nie oznacza "w zacisznym starcie do drogi idącej kominem". No i ludzie rozbijają się na dziko cały czas, ale naprawdę chodzi o to, by się nie rzucać w oczy - jak widzimy owce, to znaczy, że to teren prywatny albo, że gdzieś wokół jest ich właściciel. Na polach są czasem rozstawione kamery (kradzież owiec to lukratywny rodzaj przestępstw). Rano złożyć namiot/bivi, po zachodzie słońca rozłożyć.


Jak dojechać?

Najłatwiej samolotem, a później pociągiem lub autobusem. Jeżel jedziemy samochodem, to proszę pamiętać, że nie ma problemu by jechać na drodze po poprawnej stronie - po prostu jedziemy za kimś innym i trzymamy się pasa. Problemem jest włączenie się do ruchu - wjeżdżając z parkingu na drogę, najczęściej automatycznie ustawimy się na złym pasie - wziąść sobie to do serca i nie bać się, nawet ronda w drugą stronę nie są straszne za kierownicą (pasażerowie zazwyczaj panikują).

Polecę stronę www.trainline.com - kupując bilety z dużym wyprzedzeniem, możemy je znaleźć naprawdę tanio (w jednocyfrowych cenach).

Autobusy dalekobieżne, obsługiwane są przez National Express www.nationalexpress.com - są też inne firmy, jak Stagecoach i mnóstwo firm lokalnych.

Stroną do szukania kompleksowych połączeń, podającą przesiadki z autobusów na pociągi (nie podającej aktualnych cen) - taką informacją na temat połączeń jest www.traveline.info

www.trainline.com
www.nationalexpress.com
www.traveline.info


Jak przeżyć?

Mając samochód, znajdziemy Tesco, Morrisons, Sainsburys, Asda, Aldi, Lidl itp. Dwa ostatnie są najtańsze i wybór żywności jest bardziej "europejski", a mniej "brytyjski". Subiektywna opinia rzecz jasna.

Nie mając, jesteśmy skazani na wioskowe sklepiki, albo skok do miasta - Sheffield, Leeds, czy Manchester (lub mniejszego jak Buxton, czy Leek). Sklepiki w wioskach są droższe. Te na stacjach benzynowych szokują cenami miejscowych ;)

Za to w wiosce mamy szanse na świeży chleb, czy mięso od rzeźnika. Do tego - jak zauważymy w wiosce jakąś indyjską, czy chińską restaurację, czy inne take-away - to się nie martwmy. Oni obsługują turystów od lat. Weźmy od nich menu (zazwyczaj jest przy wejściu, a czasem na zewnątrz do kolekcji, gdy jest zamknięte, w czymś jak skrzynka na listy), tam będzie telefon - można się z nimi umówić na odbiór na parkingu pod ścianą, na zakręcie drogi, na polu namiotowym. Można nawet poprosić o sztućce - plastiki zazwyczaj mają :) Jeżeli pytają "how hot?" To nie chodzi, jak gorące, ale jak ostre - proszenie o "very hot", to prośba o emocje na poziomie E3 5b :) ("Madras hot" to inaczej "very hot", "Korma hot" to "not hot at all", vindaloo i phaal to najbardziej ostre potrawy, phaal tylko w wybranych restauracjach, vindaloo da się przeżyć). W chińskiej restauracji oczekują, że znasz ich potrawy i wiesz jak bardzo są ostre - nie są :) Zazwyczaj składamy potrawę sami - wybieramy ciekawą nazwę i dokładamy do tego nazwę rodzaju mięsa - Jagnięcina i Duże Krewetki są zazwyczej droższe (chodzi o King Prawns - zwykłe Prawns, czy Shrimps są zazwyczaj w cenie kurczaka). Na pierwszy raz najlepiej się szarpnąć i poprosic o "menu set no1 for two" :) Nie trzeba wtedy rozmyślać nad wyborem rodzaju ryżu, chleba itd.

Zawsze można też zjeść w pubie. Zazwyczaj kuchnia otwarta jest od 10 do 21. Z przerwą między lunchem, a obiadem - jest to zawsze wypisane na zewnątrz, kiedy podają jedzenie. Słynny "English Breakfast" wypełni nas na resztę dnia i zapewni -1 do cyfry do południa.

Piwo dzieli się na piwo i lager. Jeśli chcemy piwo w polskim stylu (można dostać Tyskie, Lech i Żywiec), to prosimy o "lager". Jeśli poprosimy o "beer" to dostaniemy tradycyjne piwo z beczki - niepasteryzowane, nieschłodzone, niegazowane - tzw. szlam, bardzo polecam. Będzie to zazwyczaj "ale". Może trafi się "porter" lub "bitter". Jeżeli jednak poprosimy o "bitter", to dadzą nam "ale", ale z kega - schłodzone i gazowane na modłe lagera - to już trzeba lubić ;) "Draft beer" to właśnie tradycyjne piwo pompowane ręcznie (czyli możemy poprosić o "draft bitter", bo się zdarza, ale nie istnieje "draft lager"). Chcąc Guinessa - prosimy o Guinessa, nikt nie wie, czy to porter, czy irish beer, czy stout - Guiness to Guiness.
Wino piją kobiety - białe. Picie wina czerwonego bez obiadu to albo dziwactwo, albo alkoholizm. Picie whisky lub brandy jest ok. Jeśli poprosimy o herbatę, to automatycznie dostaniemy ją z mlekiem w środku - jeśli nie chcemy mleka, musimy to zaznaczyć przy zamawianiu ("tea, no milk please"). W przypadku kawy, o mleko trzeba poprosić :) Cola jest bez mleka.

Jeśli dorwiemy gdzieś fish and chips to trzeba brać. Prosząc o "fish" zawsze dostaniemy dorsza (albo będą chcieli nam wmówić, że to dorsz, a będzie to jakiś wietnamski miętus, bo dorsza już na świecie brakuje), "chips" to po brytyjsku frytki (chipsy to po brytyjsku "crisps"). Zawinięte w papier (w tych bardziej tradycyjnych miejscach w gazetę i papier, na samej gazecie juz nie dają, bo druk podobno szkodzi), z solą i octem. Jeśli nie chcemy octu (kto by nie chciał octu na frytkach?) to najlepiej to zaznaczyć - "no vinegar please" - to taki mus, że zazwyczaj dają i ewentualnie się spytają, czy więcej :) Ja preferuję prosić o "haddock" - nigdy nie pamietam nazwy tej ryby po polsku, ale wg mnie ma więcej smaku, dorsz jest jakiś taki jałowy. Plaice to flądra (lub coś podobnego), czasem do wyboru jest też scampi - ogonki jakiegoś morskiego ustrojstwa - polecam (czasami pytają ile chcemy, odowiadamy parzyście, 4 to porcja dla dziecka). Zazwyczaj o te specjalności trzeba poprosić na wejściu - smaży się tylko dorsz i kiełbasa. Kiełbasa w panierce - trudno mi polecić, ale warto spróbować choć raz (i koniecznie zabić smak octem :))) ). Panierka - batter, to coś na mące grysikowej (?) i bardzo dobrego. Można czasem poprosić o rybę w bułce tartej (breadcrumbs) ale to rzadkość.
Ryba jest zawsze świeża. W piątek w fish and chips zazwyczaj jest kolejka. Jeżeli nie ma kolejki, to lepiej ominąć i znaleźć taki z kolejką ;)


Gdzie dojechać?

"Jest wiele możliwości, wiele, bardzo wiele." Ja polecę dwie miejscówki.

Pierwszą jest wioska Hathersage. Blisko Sheffield (3-4 przystanki podmiejską koleją). Dysponuje polem namiotowym. Hostelem. Dwoma indyjskimi take-away. Trzema sklepami ze sprzętem (tanim, znakomitym i Mammut-TNF). Dwoma pubami (jeden drogi dla turystów i jeden dla lokalsów, średnie). Znakomitą pizzą w piątki wieczór z pieca na otwartym powietrzu. Hotelem. Basenem. Stacją kolejową z dojazdem do Sheffield i Manchester.
Piechotą dojdziemy w czasie poniżej godziny do rejonów: Stanage, Burbage, Higger Tor, Millstone i Lawrencefield - razem jakieś 4000+ dróg i problemów. Jeden przystanek pociagiem w kierunku Sheffield (bilet do nabycia w pociągu, ok 3funtów w dwie strony) jest Grindleford - stamtąd mamy dostęp do Froggatt i Curbar. Przystanek w drugą stronę i jesteśmy w Bamford - bardzo fotogeniczne wspinanie (chyba każdy, kto tam zawita robi sobie zdjęcie, wisząc z Gargoyle na tle mostu ;) ). Trochę dalej i możemy dojść do bardziej ezoterycznych miejsc - gdzie spotkać można zabłąkanego turystę, a skały są nieuczęszczane i wymiecione z roślinności przez wiatr.

Pole namiotowe nazywa się North Lees Campsite i jest własnością Parku Narodowego. Niewielkie, warto zadzwonić, w weekendy może być pełne, w tygodniu jest słodko puste. Zamkniete w zimie (tylko weekendy).

http://www.peakdistrict.gov.uk/visiting/getactive/camping/camping-northlees



Drugą jest wioska Upper Hulme. Dysponuje pubem (znakomitym).Przystankiem autobusowym. Kolejnym pubem przy drodze na Buxton (podobno jednym z najbardziej klasycznych, oznaczony na przewodnikach wspinaczkowych - a to zazwyczaj dobrze świadczy). Bunkhousem (10fuli na noc od osoby) - czyli czymś w rodzaju schroniska. Czymś w rodzaju pola namiotowego - jest to pole, gdzie można rozbić namiot, cena 1funt od osoby plus 1funt od namiotu - z kranem, toalety u farmera 15min piechotą :) Rustykalnie. Pole jest tuż pod Hen Cloud, bliżej się chyba nie da - szukamy namiotów i kranu wystającego z ziemi i rano, około piątej zbudzi nas właściciel wymuszający haracz :)
Najważniejsze, to dysponuje chatka BMC. Jeżeli jesteśmy członkami jakiegoś polskiego klubu wspinaczkowego, to dostaniemy zniżkę i mamy dużą szansę, że ktoś z lokalsów się nami zaopiekuje :) Wskaże nam drogi, na których będziemy cierpieć i dowiemy się legend o brytyjskiej sztuce wspinania w rysach ;) Niestety, każdy chce w niej zamieszkać, trzeba planować z dużym wyprzedzeniem - na stronce jest lista miejsc wolnych. Chatka jest częściowo w jaskini pod skałami, można startować do dróg niemalże z dachu :)

Upper Hulme to centrum wspinania w Staffordshire. Fantastyczny grit na Roaches, najwyższe skupienie gritstone na Hen Cloud i najbardziej szorstki na Ramshaw Rocks - razem jakieś 2000+ dróg i problemów. Dojechać jest ciężej, jak do Hathersage, ale wspinanie jest bardziej różnorodne. No i jest tylko jeden parking. Czyli mamy nie więcej jak 30 samochodów wspinaczy - trochę dalej od drogi i możemy być sami.
Kilka przystanków autobusem na południe jest Leek, dość duże miasteczko z hipermarketami ale bez sklepu outdoorowego. Kilkanaście przystanków na północ jest Buxton i tam chyba jest lepiej. Autobus kursuje zgodnie z działaniem miejscowych szkół - trzeba przestudiować jego rozpiskę na traveline. Internet Twoim przyjacielem :)

http://www.roachesbunkhouse.com/
https://www.thebmc.co.uk/don-whillans-memorial-hut



Przewodniki do wspinaczki jakie polecam to od Rockfax'a. Przewodniki z Climbers Club i BMC są bardziej szczegółowe, mają ciekawsze opisy, więcej historii itp. Rockfax ma fantastyczne zdjęcia i jest bardzo czytelny. Na pierwszy raz jest po prostu lepszy. Pamiętać też należy, że od 2001 roku naprawdę niewiele się zmieniło - doszło kilka nowych E8, E9 i E10, kilkanaście VS zostało obniżonych do VD, kilka VD zostało podwyższonych do HS, Jakieś E6 to teraz E4, Jakieś E9 to może teraz będzie E8. 99% problemów jest bez zmian - szczególnie te na poziomach śmiertelników, co chcą żyć jeszcze jutro. Na ebayu dostaniemy świetne Eastern Grit i Western Grit z wcześniejszych lat za 1/4 ceny nowych.

Jeśli chodzi o buldering, to tu warto zainwestować w najnowszy przewodnik. Od 2001 roku zmieniło się bardzo dużo :) Polecam Peak Bouldering od Rockfaxa. Wielka i gruba kniga, nie starczy życia, aby wszystko przejść. Opisuje buldering na gricie w Parku Peak District i na południe - bez Północnego Gritu.

http://www.rockfax.com/climbing-guides/all/eastern-grit/
http://www.rockfax.com/climbing-guides/books/western-grit-2009/
http://www.rockfax.com/climbing-guides/books/peak-bouldering/

tańsze, kieszonkowe wersje, z wyborem klasyków i łatwych dróg:

http://www.rockfax.com/climbing-guides/books/peak-se-pokketz/
http://www.rockfax.com/climbing-guides/books/peak-ne-pokketz/

No i Północny Grit. Nigdy tam nie byłem. Bardzo bym chciał, bo każdy, kto był, zaręczał, że warto -wspinaczka i buldering. Legendy o Ilkley, Almscliff, Widdop słyszałem. Tutaj trzeba by zamieszkać gdzieś w okolicach Leeds.

http://www.rockfax.com/climbing-guides/books/northern-england-2008/


To chyba tyle na razie. Więcej opisów rejonów złożyłem na:

ngt.pl/users/kivak






No comments:

Post a Comment