Tuesday 22 July 2014

Soft Grit - sprzet i ciuchy


Sprzet

Andy Kirkpatrick ma kilka dobrych pomyslow na zestaw na grit (czyli outcrop):
http://www.andy-kirkpatrick.com/articles/view/rock_rack

Ja moge dodac tylko swoje skromne doswiadczenia:
1. Kosci. To podstawa, wiekszosc protekcji siada na niej. Zazwyczaj siadaja rozmiary 3-8. Warto miec pelen set i powtorke na srednich zasiegach. Wspinalem sie tez z szescioma koscmi i dawalo rade. Protekcji dla kosci jest generalnie na typowej scianie mnostwo. Na trudniejszych drogach, od E1 w gore, mozna zaczac sie zastanawiac nad zaopatrzeniem sie w microwires - posiadam microwalnutsy, ale uzywalem tez mosieznych i te siadaja lepiej.
2. Hexy. Lepiej przydaja sie gigantyczne kosci, jak np. Rocksy Wild Country rozmiary od 11 w gore. Jak sie umie zakladac heksy, to one siadaja i trzymaja bardzo dobrze. Wiekszosc rys o rozmiarach na heks, jest wystarczajaco gleboka by przyjac go na calej szerokosci scianek. Zreszta wiekszosc rys jest wezsza glebiej, co oznacza, ze rysa na piesci, moze przyjac w glebi mnejsze rozmiary.
3. Camy. Sa oczywiscie duzo latwiejsze w zakladaniu. Rysy sa najczesciej czyste, pozbawione brudu, lodu i nie ma potrzeby zabierania i camow i heksow na raz. Rysy poziome zazwyczaj biora camy lepiej niz heksy. Jezeli mamy opis drogi "safe with modern technology" - oznacza to, ze bez camow mozemy spodziewac sie runoutow i generalnie poczucia, ze droga jest "unsafe". Trudnosc drogi zaklada, ze posiadasz camy.
4. Tricamy. W sklepie widzialem, nigdy nikogo z nimi na uprzezy nie spotkalem. Podobno maja zastosowanie w kamieniolomach, w shotholes - czyli nawiertach w scianie. Wybierajac sie na Millstone, czy inny Quarried Grit, warto sie zapoznac z opisami, jak tam zakladac protekcje.
5. Haki. Istnieja drogi (na samym Stanage znalazlem dwie), ktore wspominaja o uzywaniu protekcji z wsuwanych hakow. Takich hakow sie jednak nie dobija! Nigdy nikogo z hakami nie spotkalem.
6. Szczotki. czyszczac drogi, szczotki moga miec wlosie sztuczne lub naturalne, ale nie metalowe. Druciana szczotka na gricie moze sprowokowac czynna napasc miejscowych ;) 
7. Maty. Bulderujac uprasza sie o stosowanie mat. Nie chodzi tutaj o Twoje kolana, ktore sa Twoja prywatna sprawa, a o roslinnosc. Stosowanie mat wyraznie wplywa na redukcje erozji srodowiska. Trudnosc drog wspinaczkowych zaklada, ze nie stosuje sie mat.
8. Magnezja. Czyli kreda. Mozna stosowac bez problemu, ale uprasza sie o nie przesadzanie z iloscia i zamykanie woreczkow na szczytach, gdzie wiatr wywiewa ja w srodowisko. Jesli markuje sie chwyty, po opuszczeniu problemu prosze swoje znaczki wyczyscic.
9. Kask. Teraz nosi go kazdy. Skaly sie nie krusza i nie ma kamieni spadajacych, ale pierwsze przeloty lubia wypasc i przylozyc asekurujacemu w czolo. Prowadzac warto miec kask, ktory dobrze chroni potylice, loty glowa w dol zdarzaja sie czesciej niz mozna by bylo przypuszczac.
10. Liny. Lina pojedyncza 30m wystarczy na 90% drog. Czyli jakies 1800 na samym Stanage ;) Posiadanie lin podwojnych upraszcza zycie i czesto widzi sie kogos wiazacego sie w polowie lina 60m. Mozna tez spotkac kogos wiazacego sie w polowie lina pojedyncza, wpinanie przelotow na linie pojedynczej w stylu liny podwojnej, zwieksza sile odpadniecia o ok. 20%.
11. Tasmy. Majac liny podwojne, rzadko potrzebujemy przedluzaczy. Majac line pojedyncza, mozna zabrac 1-2 tasmy 60cm. W kominach zdarzaja sie zablokowane kamienie (chockstone), z ktorych zaklada sie przeloty, najlepsza jest tasma 120mm. Na szczysie musimy zbudowac stanowisko, jezeli nie potrafimy wszystkiego obrozic z lina, warto miec przynajmniej jedna 240cm, czy nawet 400cm by objac wokol wielkie buldery. Jedna tasma 120cm warto zawsze, 60cm i 240cm w zakeznosci od drogi.

Ciuchy
1. Tutaj czasem pada. Zawsze warto miec zabrana kurtke przeciwdeszczowa.
2. Na szczesce rowniez wieje, wiec po deszczu mozna sie szybko wspinac. Posiadanie wiatrowki, softshella, czy innej wiatroodpornej odziezy umila zycie.
3. Najlepsze tarcie jest nad ranem i wieczorem - gdy jest zimno. Zakladanie koszulek na cebulke ma sens, gdyz zaraz po poranku moze zrobic sie zbyt cieplo.
4. Ze wzgledu na korelacje zimna i tarcia, zabieranie ocieplanej kurtki nawet w lipcu, nie jest niedorzecznoscia.

Monday 21 July 2014

Soft Grit - zwyczaje i ciekawostki


Zwyczaje i ciekawostki

1. Z drog schodzimy, a nie zjezdzamy. Nie ma zadnych lancuchow, barankow itp. przez ktore przewlekamy line.
2. Wynika z tego, ze za kazdym razem, gdy skonczymy droge, musiby zbudowac stanowisko - zupelnie jak na drogach wielowyciagowych, mimo jednego wyciagu.
3. Miejscowi zawsze do budowania stanowiska uzywaja liny i ubezpieczaja z ciala, ale nie z belay loop, a z petli stworzonej przez line (liny). Przydaja sie petle 240cm albo nawet 400cm do zarzucenia na buldery, czesto znajdujace sie na szczytach.
4. Trudno znalezc asekuracje wysoko, na koncu drogi, zazwyczaj ubezpiecza sie drugiego siedzac. Trudno tez zawiesic przyrzad w pozycji guide (spotkalem sie z tym tylko raz, obserwujac grupe wizytujacych Niemcow). Zazwyczaj asekuracja jest przy ziemi.
5. Nasz drugi, ktory nas ubezpieczal z dolu, ma za zadanie przejsc droge i wyczyscic ja z asekuracji, ktora my zostawilismy.
6. Dobrze jest wiec dobierac drogi, ktore nasz drugi przejdzie na Top Rope ;)
7. Wbrew pozorom, Anglia to nie amerykanski film i "f-word" jest slyszane niezwykle rzadko. Wspinajac sie trzymamy poziom i nie robimy z tego imprezy. Jedyna grupa, ktora sie darla do siebie w stylu " dawaj, k.., dawaj", byla grupa Polakow. Pamietajmy, ze wspinacze sa na gricie w mniejszosci, to teren dla przechadzajacych sie z dziecmi, rowerzystow i fotografow. "S-word" jest dozwolony przy lotach przekraczajacych 6 metrow ;)
8. Buldering jest bardziej swojski, glosny, pelen jezyka i towarzyski - sa jednak rejony, gdzie w przewodnikach uprasza sie, by tonowac jezyk - zaraz obok bulderow jest np. plac zabaw :) 
9. Top rope, a wlasciwie Bottom rope, czyli wedka, jest rzadkoscia. Czasem spotka sie kogos patentujacego jakies E4, zazwyczaj jednak jest to oznaka grup szkoleniowych, rodzin z dziecmi itd. Jezeli mamy juz presje, by sprobowac jakiegos klasyka, uwazajmy, by lina nie wycierala chwytow (jest to problem na drogach jak "Gaia" i "Piece of Mind").
10. Nie stosujemy otwartego ognia, zadnych palnikow, ognisk itp.
11. Psy trzymamy na uwiezi (nawet jak widzimy kogos kto pozwala swemu pudelkowi hasac po torbach wspinajacych sie).

Najwazniejsze - nie kujemy skaly, nie poprawiamy, nie podklejamy, nie uzywamy zywicy, nie uzywamy metalowych szczotek, nie suszymy skaly palnikami, nie usuwamy roslinnosci! 

Thursday 17 July 2014

Soft Grit - co nieco o historii


Gdybym mial pisac historie wspinania na gricie, nie zagladajac do ksiazek, wymienilbym trzy nazwiska: J.W.Puttrell, J.Brown i J.Dawes. 

Co byloby okrutna niesprawiedliwoscia. Nie mozna wymieniac Browna, bez jego wielkiego partnera - Dona Whillansa. Johny Dawes byl (i jest) postacia glosna i kotrowersyjna, okreslajac gritstone ze jest jak woda i wiatr - czy jednak zapisal sie w historii bardziej niz Fawcett, czy John Allen? Co do pana Puttrella, to pojawia sie on i niknie w pomroce wspinaczkowych dziejow, dzialajac w latach 1890-1910, czasach panow z fajka i w bryczesach - kazdy kto wtedy traktowal wspinaczke jako oddzielna i rownowazna alpinizmowi, zasluguje na wspomnienie. 
J.W.Puttrell byl amatorem wrazen niewatpliwie, w czasach, gdy wspinaczka (i grotolazenie, bo tam rowniez kierowal swe zainteresowania) byla traktowana jako zajecie dla poszukiwaczy mocnych wrazen - daredevils. Wspinaczka byla wtedy rodzajem zajecia, hobby, sportu (niepotrzebne skreslic), na rowni z przeplywaniem w beczce wodospadow, a pozniej chodzeniem po skrzydlach samolotu (podczas lotu rzecz jasna). Jego nazwisko co i rusz pojawia sie, jako pierwsze przejscie, przy straszliwych kominach i horendalnych przerysach, gdzie strach sie zapuszczac w krotkim rekawku, szortach i baletkach - rzeczy dla prawdziwych mezczyzn, w solidnych butach, grubych spodniach i dobrze zabezpieczonych lokciach. 

Koniec XIXw. to poczatek eksploracji czarnych skal gritstone. O ile na poczatku wspinaczka sluzyla alpinizmowi i byla czyms w rodzaju treningu przed podbojem Alp, to wpierw w Lake District, a szybko po tym w Peak District, pojawili sie panowie (i panie!, Miss Eckhardt i jej dzialania na High Neb sa uniesmiertelnione jej nazwiskiem), ktorzy w "zdobywaniu" dwudziestometrowych (siedemdziesiecio stopowych brzmi wyzej) skal szukali wrazen zwiazanych z przechodzeniem kawalkow terenu jako pierwsi ludzie - ekploracja i przygoda byla glowna motywacja. Na tak niskich formacjach wspinaczka sluzyla juz tylko samej sobie. Sztuka dla sztuki. 

Do dzis wspinaczke, ktora my nazywamy tradycyjna, a ktora rowniez tutaj zwie sie po prostu trad'em (trad climbing), czesto nazywa sie adventure climbing, dla odroznienia od sport climbing.

W latach pierwszej wojny, klasa posiadajaca wymarla, wspinanie bylo rzadka rozrywka. Wtedy na skalach Stanage pojawil sie Norweg - Ivar Berg i jego partner Harry Kelly. Po wojnie w skalach pojawila sie klasa srednia, a podczas Wielkiego Kryzysu, masy bezrobotnych wprowadzily boom na wspinanie - byla to jedna z niewielu bezplatnych rozrywek. Trzeba jednak pamietac, ze wiekszosc terenow (w tym cale Stanage) bylo pod opieka gajowych (gajow nie bylo, ale byli keepers - opiekunowie terenu zwierzyny), ktorzy strzegli dostepu przed postronnymi. Teren byl w wiekszosci prywatny. Rozwijaly sie rejony, ktore dzisiaj sa calkiem puste - chodzilo nie o jakosc skaly, a o odleglosc od stacji kolei. Na Stanage zaslynal wicekonsul USA - Rice Kemper Evans, ktory po Wielkiej Wojnie, potrafil odwrocic uwage gajowych za pomoca malych beczulek piwa. Wprawdzie nie wpisal sie do historii Stanage i wspinania jakby chcial (nie przeprowadzil zadnej drogi jako pierwszy), dal jezykowi angielskiemu okreslenie "layback" - oznaczajace w jezyku polskim "dulfrowanie". W latach miedzywojennych wielkimi nazwiskami byli Colin Kirkus (znany rowniez z mocnych przejsc w Walii), ktorego przejscia nawet dzis uwazane sa za bardzo smiale i Eric Byrne (ktorego lista przejsc wzbudza do dzis kontrowersje - bo jakze to, robic E2 5b i E3 6a w latach trzydziestych?). W latach trzydziestych pojawiaja sie tez haki i zwiazane z nimi kontrowersje - grupa bawarskich wspinaczy z Herr Teufel na czele, zaproszonych do Walii, utworzyli nieslawna droge Munich Climb, z uzyciem hakow - natychmiast spotkalo sie to z reprymanda miejscowych, pierwszym tego typu stanowiskiem srodowiska wspinaczy i droga zostala uwolniona jeszcze tego samego sezonu. Po Drugiej Wojnie Swiatowej pojawia sie klasa robotnicza - dostep do skal stal sie latwiejszy ze wzgledu na zmiane przepisow, a uregulowany czas pracy pozwolil rzeszom ludzi na czas wolny. Peter Harding to jedno z takich nazwisk, ktore ma na koncie przepiekne drogi, ale wszystkie nazwiska uchodza w cien przed wielka para - Joe Brown i Don Whillans.
Dzialali w latach 50 i 60 i wprowadzili nowa jakosc wspinania. Mistrzowie klinowania, ktorych drogi nadal uwazane sa za "hard for a grade", dzialali w czasach gdy nie stosowano sztucznej protekcji - przeloty byly tylko z petli na zaklinowanych kamieniach (choc np. Quietus E2 5c, para przeszla po nieudanych probach, po ktorych zostaly w scianie haki i przynajmniej jeden przelot na takowym zostal zalozony i przetestowany lotem Whillansa). Coraz wiecej wspinaczy uwazalo, ze skale nalezy zmusic do uleglosci za pomoca sztucznych ulatwien, na szczescie dosc szybko przeniesli sie do kamieniolomow, do "niemozliwych" okapow wapiennych skal, a pozniej wymarli gdzies z koncem lat 60. Haki pojawily sie i zniknely rownie gwaltownie - najpierw nawiercone nakretki, a pozniej specjalnie przystosowane metalowe kliny i imitacje noszonych w kieszeni kamyczkow wyparly je z uzycia. Haki mialy tez negatywna opinie niszczenia skaly, szybko przeszly do uzycia tylko w gorach, zimie i zagranica - geeralnie w miejscach, ktore nie moglyby razic przechodniow i coraz wieszych rzesz turystow. Pojawienie sie kosci Joe Brown uwazal za wielkie oszustwo. Jedno z pierwszych oszustw - cheats - w dziejach wspinaczki. Sam jednak nikomu uzywania pomocy nie zabranial - "jezeli ktos ma tyle zabawy z  wspinaczki z uzywaniem tego sprzetu, co mialem ja w moich czasach, to zycze im wszystkiego dobrego" (tak mniej wiecej z pamieci moge zacytowac jego wypowiedz w niedawnym wywiadzie). Do listy oszustw mozemy dolozyc magnezje, camy, lepkie buty i maty bulderowe. Jak widac, trudno w dzisiejszych czasach wspinac sie naprawde tradycyjnie ;)

Johny Dawes okreslil gritstone, ze jest jak wiatr i jak woda. Jego drogi sa inspirujace i czesto wrecz bezczelne - tak smiale. Niestety dla mnie, zwyklego smiertelnika, dla ktorego drogi Browna sa mocne, drogi Dawesa sa po prostu poza zasiegiem. 

Wednesday 16 July 2014

Soft Grit - trudnosc i jej gradacja w UK

3. Trudnosc i jej gradacja

Skala brytyjska jest oskarzana o anachronicznosc, niedokladnosc, niejasnosc i nieporownywalnosc, szczegolnie na gornych granicach. Czyli ktos znajduje jakies E7 trudniejsze niz E9 i zaczyna sie dyskusja. Znam takich, co robia w sporcie F8a, a z checia omina komin VD - czy oznacza to, ze VD jest trudniejsze od F8a? Sam znajduje pewne VD trudniejsze niz HS ale nie narzekam i przyjmuje to z pokora, tlumacze to historycznymi uwarunkowaniami i stwierdzam, ze to moj problem, nie skali. Oczywiscie najwazniejsza dla nas skala trudnosci ma tylko dwie pozycje - "can do and can't do". 

Generalnie najwazniejsza jest opisowa skala i idzie ona od Easy (co trudno nazwac wspinaniem) do E11 (gdzie trudno nazwac kogos co sie po tym wspina), spotkalem sie z E12 ale zostala ta wycena zakwestionowana i zaproponowana jako E9. Skala jest otwarta od gory i nie ma powodu, dla ktorego nie moglibysmy sie spotkac z E15 w ciagu najblizszych kilku (nastu, dziesieciu) lat. Po drodze mamy Moderate (Mod), Difficult (D, czesto skracane jako Diff), Hard Difficult (HD, albo HDiff), Very Difficult (VD lub VDiff), Hard Very Difficult (HVD lub HVDiff), Severe (S), Hard Severe (HS), Very Severe (VS), Hard Very Severe (HVS) i ostatnia kategoria Extremely Severe, ktora zostala podzielona numerycznie na E1, E2, E3 itd. Nie ma jakis wyznacznikow dla danej skali, plynnie przechodza jedna w druga. Historycznie skala konczyla sie na HVS, a wszelkie E zostaly wprowadzone dopiero w latach siedemdziesiatych - kiedy byl juz nadmiar drog, ktore byly wyraznie wyzej od HVS i to przynajmniej o kilka poziomow.
Czasem pojawia sie wycena HXS, czasem XS - sa to drogi, gdzie trudnosc jest w jakosci skaly i trudno obiektywnie ja wycenic (najczesciej chodzi o wspinanie na rozsypujacej sie skale, gdzie droga moze nie wytrzymac ciezaru drugiego przejscia) - czasem maja techniczna wycene.
Wyceny zmieniaja sie z czasem. Na wskutek marudzenia srodowiska, drogi dostaja wyzsza wycene, na wskutek pojawienia sie lepszej protekcji, wycena moze im spasc. Drogi wyceniane przed wojna na VDiff, teraz sa E2 (nie wszystkie rzecz jasna, ale znam taki przypadek - albo cos kluczowego sie oberwalo, albo ten co ja robil jako pierwszy, byl w wyjatkowej formie).

Mniej wiecej od Severe, drogi dostaja rowniez wycene techniczna. Jest to ocena najtrudniejszego napotkanego przechwytu na drodze - niewazne ile ich jest (droga z pietnastoma ruchami 6c pod rzad ma 6c, podobnie jak droga z jednym takim przechwytem na pierwszych trzech metrach), jak wysoko, z jaka protekcja i jak od niej daleko. Choc spotkalem sie z 3c, zazwyczaj wycena zaczyna sie od 4a (porzadne Severe ma 4a) i idzie po kolei jak w angielskiej szkole: 4a, 4b, 4c, 5a, 5b, 5c, 6a, 6b, 6c, 7a, 7b (poki co jeszcze nie zrobiono 7c, a moze zrobiono, ale sie nie przyznano). 

Tradycyjnie, bulderowe problemy rozniez uzywaly tej skali, acz teraz bardzej popularna jest skala Hueco i Font. W starych przewodnikach "klasyczne" drogi bulderowe maja wycene opisowa np. "Careless Torque E7 7a". 
Niegdys, podczas pierwszych drog sportowych, im rowniez nadawano wycene opisowa, dochodzilo do takich smaczkow, ze "Hubble" bylo wycenione na bodajze E9 7b. 

Choc powstaja coraz trudniejsze drogi, ich wycena odwzierciedlona jest raczej w rosnacym E - prawdziwe 7a to nadal rzadkosc.

Techniczna trudnosc okreslana jest czasem jako o dwa stopnie nizej, niz wycena francuska. Czyli 5b odpowiadalby F6a. Te dwa poziomy roznicy sa mniej wiecej adekwatne na niskich poziomach, im wyzej, tym bardziej sie to rozbiega. E11 7b moze byc tak trudne jak obite F9a+. O ile odczucie trudnosci wyraza sie raczej w opisowej trudnosci (mowi sie "it feels like E1"), techniczna trudnosc latwiej porownac do skali bulderowej. Droga HVS 5b moze byc opisana jako droga F6a, albo jako droga V+ z jednym ruchem bulderowym za V1, z bdb protekcja pod i nad tym cruxem - czy taka droga bedzie rowna F6a? Moze. Droga za E9 6c moze byc opisana jako " 12m drogi za VI.4, problem V9 na 13m, pierwszy przelot dwa metry wyzej, powyzej przelotu droga VI.1, ladowanie na bloki skalne" - czy taka droga dostalaby francuskie 7b? Moze. Na pewno "it feels like E9".

Polaczona wycena sugeruje jaki rodzaj trudnosci ona soba przedstwia. Opisowa czesc drogi ma swoja przecietna techniczna strone i tak standartowe wyceny to: S 4a, HS 4b, VS 4c, HVS 5a, E1 5b, E2 5c. Wyzej techniczna wycena spowalnia i np. E5 6b nie jest niczym dziwnym.

Jezeli jednak strona techniczna rozmija sie ze strona opisowa, to mamy tutaj wskazowke co do charakteru drogi. 
Jezeli strona techniczna jest zawyzona (np. VS 5a, E1 5c) wtedy nalezy oczekiwac, ze droga jest techniczna w charakterze z mozliwie jednym trudnym, ale dobrze ubezpieczonym ruchem. Najdziwniejsza abominacja jaka znam jest "Verandah Buttress" na Stanage HVD 5b z bardzo trudnym startem, powstalym po odpadnieciu kluczowego bloku (czyli na polskie: droga III+ z ruchem bulderowym rzedu V1, Font5) - przewodnik z 1951 roku wspomina "brakuje bloku w szczelinie, start teraz raczej trudny" :).
Z drugiej strony, jezeli wycena techniczna jest nizsza niz odpowiadajaca jej przecietna strona opisowa (np. HVS 4c, E2 5b itp.) wtedy nalezy oczekiwac albo ciaglych trudnosci i wyczerpujacej walki o kolejne metry, albo jest to droga o relatywnie latwym wspinaniu ale w niebezpiecznym terenie - brak protekcji, protekcja bardzo watpliwa, mozliwosc dlugiego lotu, niezabezpieczony crux itp. Jezeli rozbieznosc jest jeszcze wieksza (np. VS 4a, E3 5b, E9 6c itp.), wtedy albo jest to kombinacja obu powyzszych - ciagowa droga o slabej protekcji, albo konsekwencje opadniecia sa bardzo grozne (jak np. pierwsze E9 - "Indian Face" E9 6c).
Trzeba miec nadzieje, ze przy ogledzinach drogi, da sie na pierwszy rzut oka rozpoznac, z ktora mozliwoscia mamy doczynienia.

Pamietajmy jednak, ze powyzsze zasady sa czesciel lamane, jak przestrzegane; powyzsze wyjasnienia sa jedynie wskazowka i nic nie zastapi wlasnego ogladu drogi. Najpierw droge obejrzec, pozniej zobaczyc "ile to tam jej dali", a po przejsciu steknac "nie ma szans, ze to byl Mod" ;)

Wyceny zmieniaja sie co nowe wydanie przewodnika. Jak to mowia: " w nowym wydaniu beda kolejne VD podwyzszone do VS i E6 obnizone do E4, a nic nowego na poziomie, ktory Cie interesuje". Sa za to dokladniejsze zdjecia.

W kazdym rejonie wyceniali inni ludzie i czasem HVS 5a w jednym miejscu wydaje sie duzo latwiejszy niz HVS 5a w innym rejonie. Dodatkowo istnieja historyczne nalecialosci - droga moze byc oceniona za VD w 1922 roku i choc teraz czuc, jakby to byl komin za HVS, to pozostawia sie stara wycene. Sa rowniez legendy, jakoby w Yorkshire wyceniali mocniej, gdzie 5b oznaczaloby F6b (i gdzie typowy HVS ma 5b, a nie 5a). Istnieje tzw. tradycyjna wycena z Yorkshire, gdzie do wyceny drog nie zalicza sie pierwszych 3m. Wynikalo to z faktu, ze tradycyjnie kluby z Yorkshire uznawaly start z uzyciem "human pyramid", czyli z ramienia partnerow. Byly to czasy zamierzchle i nowo poprowadzone drogi moga miec wycene "normalna". Jadac na polnoc trzeba miec to na uwadze i studiowac zdjecia.
Tutaj tabelka rockfaxa

Soft Grit - o etyce i stylu


2. O etyce i stylu.

"Trad climbing is as close to sport climbing as fell running to sprinting".

"Kiedy mowie, ze wspinam sie tylko w tradzie, to nie jest to tylko wymowka, ze wspinam sie slabo. Chodzi mi o cos wiecej niz gimnastyke".

"Przeciez o to chodzi, by sie troche pobac"

Kilka cytatow miejscowych, ktore mniej wiecej oddaje ich podejscie do "wspinania na wlasnej".

Samo pojecie Traditional Climbing, Trad Climbing, Trad, jest dla miejscowych tylko tagiem, slowem nie majacym wiele wspolnego  z tradycja. Tradycja to fajka, pumpy, podkute buty i konopna lina przewiazana w pasie. Pojawia sie pojecie Adventure Climbing, oznaczajace tyle co Trad, a nie majacym konotacji ze slowem "tradycja".

Wszelkie proby wiazania pojecia Traditional Climbing, z rozumieniem slowa Tradition, jako tradycji, zbywane sa usmiechem, albo wzruszeniem ramion. "It's only a name".

Spotkalem sie na polskim forum wspinaczkowym, o przykladzie "zle zastosowanej tradycji" - chodzilo o wspinanie na Wyspie Jersey, ktora nie jest wsrod miejscowych wspinaczy popularna (to miejsce dla zeglarzy i turystow) - skala jest sypka, pelna "rolling balls", protekcja nie siada i choc miejscowka atmosferyczna, nie ma szans na wyparcie z kalendarza klifow Kornwalii, Pembroke, czy wyspy Lundy. Nie mozna "zastosowac tradycji". Tradycji sie mozna trzymac, albo ja zarzucic :)

Wazna jest Etyka. Nie niszczymy skaly. Nie nalezy ona do nas. Historycznie, czytajac artukuly z lat 90, wtedy powstawal boom na sportowe wspinanie i wiercono wszedzie, chcac dogonic Francje z jej wynikami (na poczatku lat 80 grupa wychowanych na sportowych drogach Francuzow pokazala Anglikom, jak bardzo sa z tylu peletonu). Samo wspinaczkowe srodowisko bylo podzielone i nie robilo nic - nie potrafilo sie skonsolidowac, wydac spojnej wypowiedzi. Jedyne co udalo sie im zablokowac, to zawody wspinaczkowe na otwartym powietrzu (glowna osoba byl John Dunne), ktore udalo sie przeniesc do zamknietych pomieszczen (dzie jest ich miejsce). Fale wiercenia zatrzymalo nie "zastosowanie tradycji", ale prawa wlasnosci. Wlasciciele miejscowek zakazali wiertow. Wiekszosc pieknych klifow jest w posiadaniu National Trust, ktory nie zyczyl sobie metalowego smiecia wsrod skal dziedzictwa narodowego, ktorym sie opiekuja i ktore fizycznie posiadaja. To zdecydowany wplyw czynnikow zewnetrznych sklonil Brytyjczykow do rozwazenia co i gdzie wiercic i czym jest trad, a czym sport. Gdzie zmierza wspinanie? 

Wiele sie o tym pisze i wiele osob roztrzasa istote brytjskiej etyki i stylu z jakim pokonywane sa brytjskie drogi, tudziez drogi gdziekolwiek, przez brytyjczykow. Podczas gdy w samej Wlk. Brytanii podejscie do stylu jest bardzo liberalne - na zasadzie, rob jak Ci sie podoba. Za to zasady etyki, zawieraja sie w dwoch punktach:
1. Badz uczciwy;
2. Nie niszcz skaly.

"Be honest and don't damage the rock". Na tym opiera sie miejscowe podejscie do wspinania i jakimkolwiek stylem bysmy nie przeszli danej drogi (czy to bedzie OS, HP, czy z pomoca deski), tak dlugo jak o tym powiemy uczciwie i nie bedziemy niszczyc skaly - tak dlugo jest to w porzadku. 

Istnieje calkowita dowolnosc, choc pod wzgledem stylu istnieja wyzej i nizej oceniane przejscia. Najwyzej oceniany jest styl OS flash, choc najtrudniejsze drogi dzisiaj ani nie powstaja, ani nawet nie sa powtarzane w ten sposob. Juz w 1980, gdy Ron Fawcett zrobil "Strawberries", stylem yo-yo (przez kilka tygodni), bylo to zaakceptowane, a choc on sam nie jest specjalnie dumny ze stylu przejscia - wtedy nikt nie potrafil tej drogi przejsc lepiej (dopiero niedawno droga ta uzyskala pierwsze brytyjskie przejscie OS, a probowal chyba kazdy liczacy sie brytyjski wspinacz ostatnich trzydziestu lat) - kilka lat trzeba bylo czekac na Stefana Glowacza, ktory przeszedl ja OS - czy oznaczalo to, ze to on byl prawdziwym autorem przejscia? Headpointing jest akceptowany, tak dlugo jak ostatecznym efektem jest czyste przejscie, najlepiej z przelotami zakladanymi podczas, a nie przygotowanymi zawczasu - ta druga praktyka oceniana jest jako daleka od idealnej (wystarczy wspomniec parcie srodowiska na pierwsze przejscie "Century Crack" przez Pete Whittakera i Toma Randalla, ktorzy wrocili sie na odludzie, by poprowadzic droge na czysto) i zawsze znajda sie takie glosy, ktore beda sarkac i takiego przejscia jako pierwsze nie uznaja. Wiele drog, zwlaszcza na ciasnym gricie i jego nieubezpieczalnych pologach, zostalo poprowadzone z zalozeniem przelotow w sasiednich rysach, co zawsze zostaje uwzglednione w opisie drogi i wycenie trudnosci. Przejscie stawiajacego wlosy na plecach "Archangela" E3 5b, z protekcja zalozona w drodze obok juz nie jest przejsciem na miare E3, wtedy robi sie go na E2, czy nawet na E1 - to samo dotyczy mat. Jezeli z drogi niebezpiecznej, za pomoca mat robi sie droge bezpieczna, to juz nie ma ona statusu drogi niebezpiecznej - wycena opisowa spadnie, choc techniczna zostanie taka sama (no chyba, ze stos mat jest tak wysoki, ze zasloni cruxowy start ;) ). Nalezy pamietac, ze wycena drog w brytyjskim systemie uwzglednia przejscie OS, bez mat. Jezeli da sie odpasc z E6 bez szkod, to prawdopodobnie nie jest to juz E6. Oczywiscie nikt nikomu nie zabroni polozyc mat pod droga, ale nie ma co sie oszukiwac, ani kolegow, zapominajac o wspomnieniu ich uzywania. To samo dotyczy sniegu - snowballing, czyli wspinanie sie nad zaspami, podczas takiej pogody jest zawsze duzo chetnych na highballowe problemy.

Gdy jednak nie pracujemy dla sponsorow i nasze przejscia nie sa pozniej ogladane przez spocona widownie gdzies na Kendal - wtedy nasz styl moze byc naprawde dowolny. Azerowanie? Hard luck, wpiszesz sobie do kapownika "dogged" i bedziesz z tym zyl, moze kiedys powtorzysz.

Kucie jest zbrodnia. To co dla dzisiejszego pokolenia jest gladka sciana proszaca sie o maly stopieniek, w przyszlosci moze byc znakomitym, trzy gwiazdkowym E12. Skale zostawiamy dla przyszlosci, taka jaka zastalismy. Tylko dlatego, ze sie po niej wspinamy i placimy podatki, nie oznacza, ze mamy do niej jakies prawa. Kucie istnialo i jeszcze w latach szescdziesiatych podkuwano w kamieniolomach. Sam szedlem po wykutych stopniach w naturalnym gricie, na drodze po raz pierwszy zrobionej przed druga wojna (bodajze 1922). Tyle, ze ja tych stopni nie potrzebowalem, mialem inne buty niz Morley Wood w latach dwudziestych XXw. i spokojnie radzilem sobie obchodzac te stopnie, idac na naturalnej rzezbie i ufajac w tarcie. Ktos, kto wykul te stopnie sto lat temu, pewnie myslal, ze "musial" to zrobic, zeby pokonac droge. Dla nas, zaledwie 90 lat pozniej, te dwa machniecia mlotkiem, to blizny niszczace idealny tarciowy polog.
Najwazniejsze wiec, to nie niszczyc skaly. W jaki sposob sie wspinamy i czego uzywamy, to juz jest mniej wazne. Jezeli patrzec na wspinanie w gritstone, to czekany nie wchodza w gre nawet zima, zadne tam "modern mixed", czy inny drytooling. Jest tylko jeden rejon zimowy i raz na kilka lat zdarza sie, ze Kinder Waterfall pozwala na zimowa wspinaczke. Nawet wspinanie w kamieniolomach gritowych z czekanem uznane jest za zbrodnie. Z drugiej strony, jezeli ktos wynalezie przyssawki, ktore pozwola na protekcje w kazdym punkcie skaly i nawet na najbardziej smialych drogach mozemy miec tyle protekcji, co na sportowym klifie - to jezeli przyssawka nie bedzie niszczyc skaly, to nadal to bedzie trad climbing. Tylko skala trudnosci sie zmieni - wielkie E, spadna do mniejszych wymiarow.
W imie tej etyki, jezeli zawiedzie nas najnowszy wynalazek i utknie w skale, czy to bedzie kosc za 10 funtow, czy mechanik za 70, to jezeli nie potrafimy go wyciagnac, mamy go tam zostawic. Niech lepiej tam tkwi i rdzewieje, niz ktos mialby uszkodzic skale wyrywajac go. Znajda sie tacy, co go wyciagna, jak nie jutro, to za dziesiec lat ;) 

Tuesday 15 July 2014

Soft Grit - o skale, jej powstaniu i charakterze


1. O skale, jej powstaniu i charakterze

Gritstone, tłumaczony, jako "piaskowiec gruboziarnisty", jest rzeczywiście skałą osadową, a według miejscowych jest to zlepieniec, konglomerat - nikt nie porównuje go do piaskowca - sandstone. Nikt, kto się wspina, bo dla geoloów jest to piaskowiec o bardzo niskiej zawartości spoiwa, a właściwie nie sandstone, a packstone - spotkałem się z tyloma niejasnymi tłumaczeniami, czym jest gritstone, że odpuściłem sobie zgłębianie tematu. Gritstone to Grit, czyli "God's own rock".

Około 300 mln lat temu, rejon północnej Anglii był terenem wielkiej delty rzeki, która miała swoje źródła gdzieś w dzisiejszej Skandynawii. To właśnie efektom wietrzenia i erozji granitowych skał zawdzięczamy dziś głębokie osady granitowego pyłu, zmieszanego z iłami, z domieszkami kwarcytowych kamyków i kryształków, a tam gdzie bagna porastał las - węglem. 

Gritstone jest raczej miękką skałą krucha skala i oryginalnie ma żółtawo szarawy kolor, lecz wskutek kontaktu z powietrzem, jego powierzchnia uwęgla się, dając nam wyśmienicie twarda skorupkę o szorstkiej powierzchni. Tarcie jest nieporównywalne z inną skałą i naprawdę można stanąć na niczym. Kryształki i kamyki - "the pebbles" - czasem są jedynymi chwytami i stopniami na wygładzonej wietrzeniem powierzchni, pozwalając na pokonywanie pionowych, pozornie nieskazitelnych powierzchni. 

Skala została wypiętrzona i odsłonięta kilkoma przejściami lodowca, do tego pomogły miejscowe rzeki, gritstonowe skarpy najczęściej znaczą zręby dolin toczących w oddali swe nurty rzek (Derwent Valley, Hope Valley itp.). Poziome depozyty słabszej i mocniejszej skały uległy późniejszej erozji, tworząc charakterystyczne poziome linie pęknięć i rys, podobnie powstały pionowe rysy, dając wspinaczom powody do radości, przekleństw, satysfakcji i charakterystycznych blizn na dłoniach, kolanach i kostkach (tzw. "grit scabs"). Inna pozostałością wietrzenia są wysunięte okapy, zwane również "neb" (na Stanage, a w innych rejonach, zwane są po prostu roof).

Gritstone był używany do wyrobu kamieni młyńskich. Po obrobieniu na miejscu, najczęściej z leżących głazów (boulderow), były one pozostawiane na miejscu by stwardniały (pokryły się tą twarda, uwęgloną skorupa). Na szczęście kamienie importowane z Francji miały o wiele wyższą jakość (gritstonowe dość szybko spadły do poziomu mielenia na śrutę dla zwierząt tylko, a później do mielenia drzewa na papkę, francuskie robiły mąkę dla ludzi) i kamieniołomy upadły i opustoszały. Kamień do innych zastosowań był odzyskiwany bezpośrednio ze ścian, pozostawiając gładkie ściany Millstone, czy Marble Wall. Upadek kamieniołomów na szczęście nie zniszczył cennych pokładów kamienia, zapewniając nam wiele zabawy i pozostawiając ciekawy krajobraz - mnie lezące w ladzie i bezładzie kamienie młyńskie zawsze ciekawiły. O ile STanage przestał eksplorować swój kamień gdzieś w XIXw., to Millstone Qurries były aktwne do lat 60 XXw.

Skala charakteryzuje się wyśmienitym tarciem, tym lepszym im zimniej. Sezon na najtrudniejsze przejścia zaczyna się około października i ciągnie się do maja. Lipiec i sierpień to czas, gdy królują wszędobylskie meszki (midges), które na szczęście nie są odporne na wiatr. Wiatr to sprzymierzeniec, który nie tylko potrafi błyskawicznie osuszyć skale, ale rozpędzić chmury gryzącego paskudztwa.

Gritstone schnie bardzo szybko. Przelotne deszcze nie są problematyczną prognozą. Ze względu na natłok skał i rejonów i dokładne prognozy, zdjęcia satelitarne na bieżąco i po prostu rozglądanie się za chmurami, można zawsze znaleźć rejon, na którym akurat nie pada. Przy odsłoniętej skale, można się wspinać i pół godziny po deszczu. Oczywiście wielodniowe deszcze potrafią skale nasączyć. Ale nawet po całonocnym deszczu, w trzy kwadranse po zakończeniu opadów, można się wspinać. Są rejony jak Froggatt czy Roaches Lower, u których podnóża rosną drzewa, które mogą przeszkodzić w schnięciu. Wystarczy jednak znaleźć osłonięta drogę, czy przejść się rejon dalej, po czym wrócić po godzinie pod drzewa. Oczywiście rysy i kominy trzymają wilgoć dłużej, niż ściany i połogi, ale jeżeli jest wiatr, to i one będą suche.

Większość klasyków nosi ślady podkutych butów pionierów wspinaczki. Jednakże nawet nowoczesne podeszwy potrafią skale wypolerować, jeśli są brudne. Czyszczenie ich za każdym wejściem z ziemi na skale, to bardzo dobry i praktykowany zwyczaj. Szczególnie bulderowcy dopieszczają swe buty przez proba - "squeeking the shoes", czyli czyszczenie ich do uzyskania pisku pod kciukiem. Najpopularniejsza pomocą wspinacza, jest w tym względzie ręcznik barowy pod kufle - "beer towel" - podobno jest to powód braku zaufania ze strony barmanów do każdego klienta ze szpejem ;) Oczywiście nogawki spodni również są pomocne. Można spotkać się z werbalna krytyka, gdybyśmy chcieli próbować przejść drogę w normalnych, ubłoconych butach. 

Kolejnym problemem jest prowadzenie liny przez krawędzi skały, taka lina wyżera ślady w skale (co widać na klasykach - polecam zdjęcie "wieżyczki" z Flying Buttress, dziś zaleca się prowadzenie liny spod niej, a zaliczenie jej solo po skończeniu reszty drogi). Jeżeli koniecznie chcemy prowadzić TR, to lina zawsze powinna wisieć poniżej krawędzi. Ewentualnie dywanik samochodowy rozwiązuje sprawę. Ubezpieczając drugiego, również to się powinno mieć na uwadze. 

Magnezja, zwana tutaj kreda, jest dozwolona, ale bez przesady. Wiatr wywiewa ja z torebek, zwłaszcza na szczycie i przy zejściu - uprasza się o pamiętaniu o tym i zamykanie woreczków (sam jestem winny kilku solidnych sladow i bije się w pierś i teraz już zamykam). Generalnie, jeżeli robisz drogę poniżej swoich możliwości, to magnezji oszczędzaj - jest szkodliwa dla miejscowej flory.

Monday 14 July 2014

Soft Grit - czyli gritowanie dla poczatkujacych


Wspinanie w gritstonie, tudziez "na gicie", z jednej strony nie ma w polskiej swiadomosci naleznego miejsca, z drugiej obroslo w legendy, zarowno za pomoca i posrednictwem filmu "Hard Grit", skadinad znakomitego przykladu amatorskiego podejscia do dokumentalizmu, jak i za przeslankami i roznorakimi opiniami o "tradycjonalizmie" brytyjskiego wspinania. Trudno mi polemizowac z tuzami polskiego wspinania na temat jak powinna wygladac tradycja czy tradycyjnosc i co sie za definicja wspinaczki tradycyjnej miesci, postaram sie przedstawic wlasne zdanie, ktore wyrobilem sobie wspinajac sie w Wielkiej Brytanii.
Musze nadmienic, ze poza harcerskimi wyglupami na Jurze, na szczescie nie skonczonymi wypadkiem, nigdy sie w Polsce (i poza Wlk. Brytania) nie wspinalem i moje pojecie o wspinaczce jest czysto brytyjskie.