Tuesday 15 July 2014

Soft Grit - o skale, jej powstaniu i charakterze


1. O skale, jej powstaniu i charakterze

Gritstone, tłumaczony, jako "piaskowiec gruboziarnisty", jest rzeczywiście skałą osadową, a według miejscowych jest to zlepieniec, konglomerat - nikt nie porównuje go do piaskowca - sandstone. Nikt, kto się wspina, bo dla geoloów jest to piaskowiec o bardzo niskiej zawartości spoiwa, a właściwie nie sandstone, a packstone - spotkałem się z tyloma niejasnymi tłumaczeniami, czym jest gritstone, że odpuściłem sobie zgłębianie tematu. Gritstone to Grit, czyli "God's own rock".

Około 300 mln lat temu, rejon północnej Anglii był terenem wielkiej delty rzeki, która miała swoje źródła gdzieś w dzisiejszej Skandynawii. To właśnie efektom wietrzenia i erozji granitowych skał zawdzięczamy dziś głębokie osady granitowego pyłu, zmieszanego z iłami, z domieszkami kwarcytowych kamyków i kryształków, a tam gdzie bagna porastał las - węglem. 

Gritstone jest raczej miękką skałą krucha skala i oryginalnie ma żółtawo szarawy kolor, lecz wskutek kontaktu z powietrzem, jego powierzchnia uwęgla się, dając nam wyśmienicie twarda skorupkę o szorstkiej powierzchni. Tarcie jest nieporównywalne z inną skałą i naprawdę można stanąć na niczym. Kryształki i kamyki - "the pebbles" - czasem są jedynymi chwytami i stopniami na wygładzonej wietrzeniem powierzchni, pozwalając na pokonywanie pionowych, pozornie nieskazitelnych powierzchni. 

Skala została wypiętrzona i odsłonięta kilkoma przejściami lodowca, do tego pomogły miejscowe rzeki, gritstonowe skarpy najczęściej znaczą zręby dolin toczących w oddali swe nurty rzek (Derwent Valley, Hope Valley itp.). Poziome depozyty słabszej i mocniejszej skały uległy późniejszej erozji, tworząc charakterystyczne poziome linie pęknięć i rys, podobnie powstały pionowe rysy, dając wspinaczom powody do radości, przekleństw, satysfakcji i charakterystycznych blizn na dłoniach, kolanach i kostkach (tzw. "grit scabs"). Inna pozostałością wietrzenia są wysunięte okapy, zwane również "neb" (na Stanage, a w innych rejonach, zwane są po prostu roof).

Gritstone był używany do wyrobu kamieni młyńskich. Po obrobieniu na miejscu, najczęściej z leżących głazów (boulderow), były one pozostawiane na miejscu by stwardniały (pokryły się tą twarda, uwęgloną skorupa). Na szczęście kamienie importowane z Francji miały o wiele wyższą jakość (gritstonowe dość szybko spadły do poziomu mielenia na śrutę dla zwierząt tylko, a później do mielenia drzewa na papkę, francuskie robiły mąkę dla ludzi) i kamieniołomy upadły i opustoszały. Kamień do innych zastosowań był odzyskiwany bezpośrednio ze ścian, pozostawiając gładkie ściany Millstone, czy Marble Wall. Upadek kamieniołomów na szczęście nie zniszczył cennych pokładów kamienia, zapewniając nam wiele zabawy i pozostawiając ciekawy krajobraz - mnie lezące w ladzie i bezładzie kamienie młyńskie zawsze ciekawiły. O ile STanage przestał eksplorować swój kamień gdzieś w XIXw., to Millstone Qurries były aktwne do lat 60 XXw.

Skala charakteryzuje się wyśmienitym tarciem, tym lepszym im zimniej. Sezon na najtrudniejsze przejścia zaczyna się około października i ciągnie się do maja. Lipiec i sierpień to czas, gdy królują wszędobylskie meszki (midges), które na szczęście nie są odporne na wiatr. Wiatr to sprzymierzeniec, który nie tylko potrafi błyskawicznie osuszyć skale, ale rozpędzić chmury gryzącego paskudztwa.

Gritstone schnie bardzo szybko. Przelotne deszcze nie są problematyczną prognozą. Ze względu na natłok skał i rejonów i dokładne prognozy, zdjęcia satelitarne na bieżąco i po prostu rozglądanie się za chmurami, można zawsze znaleźć rejon, na którym akurat nie pada. Przy odsłoniętej skale, można się wspinać i pół godziny po deszczu. Oczywiście wielodniowe deszcze potrafią skale nasączyć. Ale nawet po całonocnym deszczu, w trzy kwadranse po zakończeniu opadów, można się wspinać. Są rejony jak Froggatt czy Roaches Lower, u których podnóża rosną drzewa, które mogą przeszkodzić w schnięciu. Wystarczy jednak znaleźć osłonięta drogę, czy przejść się rejon dalej, po czym wrócić po godzinie pod drzewa. Oczywiście rysy i kominy trzymają wilgoć dłużej, niż ściany i połogi, ale jeżeli jest wiatr, to i one będą suche.

Większość klasyków nosi ślady podkutych butów pionierów wspinaczki. Jednakże nawet nowoczesne podeszwy potrafią skale wypolerować, jeśli są brudne. Czyszczenie ich za każdym wejściem z ziemi na skale, to bardzo dobry i praktykowany zwyczaj. Szczególnie bulderowcy dopieszczają swe buty przez proba - "squeeking the shoes", czyli czyszczenie ich do uzyskania pisku pod kciukiem. Najpopularniejsza pomocą wspinacza, jest w tym względzie ręcznik barowy pod kufle - "beer towel" - podobno jest to powód braku zaufania ze strony barmanów do każdego klienta ze szpejem ;) Oczywiście nogawki spodni również są pomocne. Można spotkać się z werbalna krytyka, gdybyśmy chcieli próbować przejść drogę w normalnych, ubłoconych butach. 

Kolejnym problemem jest prowadzenie liny przez krawędzi skały, taka lina wyżera ślady w skale (co widać na klasykach - polecam zdjęcie "wieżyczki" z Flying Buttress, dziś zaleca się prowadzenie liny spod niej, a zaliczenie jej solo po skończeniu reszty drogi). Jeżeli koniecznie chcemy prowadzić TR, to lina zawsze powinna wisieć poniżej krawędzi. Ewentualnie dywanik samochodowy rozwiązuje sprawę. Ubezpieczając drugiego, również to się powinno mieć na uwadze. 

Magnezja, zwana tutaj kreda, jest dozwolona, ale bez przesady. Wiatr wywiewa ja z torebek, zwłaszcza na szczycie i przy zejściu - uprasza się o pamiętaniu o tym i zamykanie woreczków (sam jestem winny kilku solidnych sladow i bije się w pierś i teraz już zamykam). Generalnie, jeżeli robisz drogę poniżej swoich możliwości, to magnezji oszczędzaj - jest szkodliwa dla miejscowej flory.

No comments:

Post a Comment